środa, 9 września 2015

Zagwizdać szarudze na nosie, czyli 7 porannych sposobów na dzień pełen energii.


 Staję na balkonie. Przechylam twarz ku słońcu. Jeszcze tak gorąco, letnio. Dzieci w krótkich spodenkach biegają z piłką, psy wyprowadzają właścicieli na długie spacery, a my szalejemy po parkach i polanach.
Ale kiedyś to całe ciepełko się skończy. Podobno już nawet bardzo niedługo. I wtedy ja będę gotowa. I szarudze się nie dam. A mam na to 7 porannych sposobów:


1. Subtelny dźwięk budzika.
Melodia, tudzież dźwięk, która jako pierwsza ma wypełnić mój dzień nie może być brutalna i natrętna. Dlatego dużą wagę przykładam do wyboru budzika. Ma być skutecznie, ale delikatnie.

2. 3 wdechy na balkonie.
 Albo przy otwartym oknie.  Powoli wyrywam się snu i witam nowy dzień. Lubię jeszcze przez tę krótką chwilę pobyć sama, w ciszy. Zanim samochody zaczną trąbić, pociągi turkotać, dzieciaki w szkole zadawać pytania, a Inka śpiewać "Panie Janie".

3. Woda z cytryną.
 Najpierw dużo naczytałam się o dobrodziejstwach tego napoju, potem w innych artykułach rewelacje te poddano w wątpliwość. Ale czy nie jest tak ze wszystkim teraz?
Więc ja nadal piję swój kubek gorącej wody z plastrem cytryny i łyżeczką miodu. (ostatnio akacjowego) I czerpię z tej filiżanki tylko dobrodziejstwa. Udało mi się nawet zastąpić nią poranna kawę, którą teraz wypijam dopiero po dotarciu do pracy.

4. Śniadanie.
 Lubię jeść rano, ale nie mam na to czasu. Albo nie staram się mieć. Tak naprawdę "normalny" posiłek zjadałam dopiero wieczorem, bo stołówkowe świństwa to... świństwa.
Dopiero wakacyjny wyjazd uświadomił mi, jak wiele dobrego dają regularne posiłki. Miałam energię, werwę, nigdy nie byłam głodna i nigdy też przeciążała z przejedzenia.
 Więc jem śniadania. Najczęściej płatki owsiane z rodzynkami i miodem. Jeśli mam czas to gotuje je jak "Bóg przykazał" w garnku, ale częściej podgrzewam w napiętnowanej mikrofali. Lepiej jednak posiłek z mikrofalówki, niż jego brak.

5. Mini ćwiczenia.
 Nie będę oszukiwała siebie i Was, że mam czas i motywację na poranne brzuszki i przysiady. Bardzo bym chciała, ale się nie udaje. Robię więc serię 2 minutowych ćwiczeń stabilizacyjnych.

6. Kalosze na deszcz, sukienka na upał.
Czyli odpowiedni strój. Nie chodzi o to, że ładny, ale dobrany do pogody. Bo nie lubię się ani chłodzić, ani przegrzewać. Dlatego moim wieczornym rytuałem jest oglądanie prognozy pogody i przygotowywanie ubrań dla siebie i Inki. Zyskuję również dzięki temu cenny poranny czas.

7. Kocham Cię,
O tym nie zapominamy. O porannej dawce czułości i miłości zanim pójdziemy w świat i w bój.

A jakie są Wasze poranne rytuały?

Dobrego poranka!






W WYLICZANKACH pojawiło się między innymi:
Jesienny system kontroli domowego budżetu w 7 krokach. 
10 zabawek na deszczowe dni. 
10 stereotypów na temat Francuzów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz